Morze będące źródłem utrzymania Kaszubów mieszkających na północy kraju od dawnych czasów było otoczone szacunkiem. Dawało pożywienie i zarobek, jednak często też bywało niebezpieczne i odbierało życie. By oswoić się z żywiołem morza antropomorfizowano zjawiska tam występujące. Tym sposobem w obrazowy sposób tłumaczono też sobie niezrozumiałą działalność przyrody. Istoty demoniczne występujące w Bałtyku są więc personifikacją zjawisk przyrody – sztormów, wiatrów, prądów. Wierzono, że żyjąc w dobrych stosunkach z morskimi duchami pozwolą one na bezpieczne korzystanie z zasobów Bałtyku. W ten sposób stworzono baśniowy morski świat, który urzeka swym folklorem do dzisiaj. Niniejsze opracowanie przedstawia charakterystykę poszczególnych demonów zamieszkujących Morze Bałtyckie oraz odniesienia do wierzeń z rejonu Gdyni. Powstało ono w oparciu o bogatą literaturę przedmiotu.
GOSK
Władca Morza Bałtyckiego, personifikacja morza. W czasach
pogańskich bóg, z czasem pod wpływem chrystianizacji zdegradowany do rangi
króla. Jest groźny i posiada choleryczny temperament. Jest obrośnięty glonami i
ma długą brodę iskrzącą się bursztynem. Mieszka w bursztynowym zamku na dnie
morza wraz ze swoimi podwładnymi - morzkulcami i morzecami oraz ze swoimi końmi.
Często urządza pod wodą huczne biesiady wraz z poddanymi. Do zabawy przygrywa
muzyka morzkulców, która na lądzie brzmi jak wycie i zwodzenie wiatru, do
której pięknie śpiewają morzece. Gdy Gosk śpi morze jest spokojne. Gdy się
przemieszcza pojawiają się fale. Gdy Gosk popada w gniew wypływa na
powierzchnię wody gnając łodzią, którą ciągnie 100 koni, a wokół niego biją
nieustannie pioruny. Wzywa wtedy swojego najważniejszego sługę Szalińca aby
wzniecił sztorm, który dostarczy mu nowych podwładnych na zamek. Po nowe ofiary
wysyła też morzkulców, rzadziej morzece. Dawniej Goskowi oddawano cześć
rozpalając ognie i składając ofiary. Do dzisiaj zdarza się, że rybacy rzucają mu do morza kawałek
chleba i szczyptę tabaki by zyskać jego przychylność. W Gdyni znajduje się
ulica, której Gosk jest patronem.
SZALIŃC (Morski purtk)
Okrutny morski demon, wysłannik diabła, nazywany również
morskim purtkiem (diabłem), personifikacja sztormu. Wiara w szalińca była dawniej
bardzo silna w osadach położonych na Kępie Oksywskiej. Zamieszkiwać ma on ciemne
groty na dnie morza na biegunie północnym skąd wyrusza na wezwanie Goska na
Morze Bałtyckie. Jego miejsce zamieszkania jest nieprzypadkowe gdyż północ dla
Kaszubów była zawsze siedliskiem zła (sława taka zawdzięczana jest
skandynawskim wojownikom nawiedzającymi dawniej Kaszuby). Szalińc ma
przerażający wygląd. Jego ciało pokryte jest wodorostami, zamiast kończyn ma
płetwy, a w miejscu głowy posiada narośl. Jest sprawcą potężnych sztormów. Potrafi
zatapiać statki, przy czym uwielbia dręczyć rozbitków zwałami fal i kipielą,
dodatkowo zwodzi ich fałszywymi światłami. Gdy morze szaleje, mówi się, że „szalińc
się kąpie”. Ofiary Szalińca stają się morzkulacmi, porywane są w głąb morza i zmuszane
do grania na morskich organach podczas biesiad wyprawianych przez Goska. Jeśli
chodzi zaś o utopionych rybaków, to lud wierzy iż Szalińc zamienia ich w mewy,
rybitwy i albatrosy. Morskiego purtka spotkać też można innym sposobem. Według
wierzeń wybierając się na połów w Wielkanoc można go wyłowić. Oczywiście skutki
takiego spotkania są opłakane. W rzeczywistości morze zamieszkuje ryba zwana diabłem
morskim. Po jej złowieniu wygląda ona jak prawdziwy diabeł – jest nadęta, najeżona
kolcami i otoczona wodorostami, do tego syczy. Po jej przypadkowym wyłowieniu najczęściej
straszy się nieuświadomionych.
Szalińc ma też swoje rodzeństwo, są to spersonifikowane
rodzaje wiatrów:
Kręciszek – nieco mniej groźny brat Szalińca, sprawca wirów
powietrznych na morzu i lejów wciągających łodzie;
West – złośliwy brat przynoszący wiatr z zachodu zwiastujący
marne połowy;
Zyda – niezbyt przyjazna siostra będąca uosobieniem wiatru
wiejącego z południa przynoszącego deszcz;
Żywnik – życzliwy wobec rybaków dobry brat przynoszący wiatr
ze wschodu sprowadzający ryby do sieci;
Glada – piękna siostra, utrzymuje spokojną tafle i dobrą
pogodę, życzliwa dla rybaków.
MORZKULCE (Topielce)
Są to dusze utopionych, których ciała nie zostały nigdy
wyłowione. Dawniej w Gdyni istniał zwyczaj polegający na tym, iż po utonięciu
takiej osoby na progu jej domu od zewnętrznej strony ryto 3 krzyże. Miało to
zapobiec powrotowi topielca po śmierci. W innym przypadku dusze muszą pokutować
jako morzkulce. Służą one na dworze Goska. Ich zadaniem jest wciąganie
kolejnych nieostrożnych pod wodę poszerzając swoje grono. Są również odpowiedzialne
za muzykę - grają na morskich organach podczas zabaw urządzanych przez Goska. Gdy
morze przeraźliwie ryczy to oznacza jęk morzkulców, a gdy wiatr wyje to ich
muzyka. Powszechnie wierzono, że chętnie grasują w Zaduszki i próbują utopić
rybaków wypływających w tę noc na połów. Wzmożoną aktywność przejawiają
oczywiście także przed Nocą Świętojańską, a więc zanim Jan „przechrzci” wodę. Wiara
ta utrzymuje się po dziś dzień. Gdy zbliżają się do ludzi zawodzą i wzbudzając
fale wrzeszczą „hu hu hu hu dajta go tu”. Morzkulce posiadają czarną skórę. Czasem
pojawiają się pod postacią czarnego rybaka ze światłem, innym razem pod
postacią samego światła. W tej ostatniej formie występowały na wodach między
Gdynią a Oksywiem i trapiły rybaków do momentu budowy portu w latach 20-tych XX
wieku. Wg relacji miejscowych rybaków nerwowe światła oddalały się po podpłynięciu
kutra oraz przybliżały się po odpłynięciu rybaków. Światło znikało po
przeżegnaniu się. W tym czasie osobliwy morzkulec dręczył też rewian. Była to
dusza pokutującego złego za życia szwedzkiego szypra, który zatonął w pobliżu
Kuźnicy. Topielec straszył mieszkańców Rewy nie tylko w wodzie, ale potrafił
też wychodzić na ląd. Po wojnie gdyńskie topielce przeniosły się do kanału
portowego w pobliże dzikiej plaży przy ujściu Potoku Chylońskiego, gdzie topiły
amatorów kąpieli w tym miejscu. Wg relacji świadków widywano tu zjawy, które
łapały pływaków. Od 2014 roku teren został zamknięty i działa tu terminal przeładunkowy.
Obecnie najwięcej utonięć zdarza się w okolicach Mola Południowego, przy
wejściu do basenu jachtowego oraz w rejonie mola orłowskiego co sugerować może
zalegnięcie się w tych miejscach morzkulców. Naukowe teorie przyczyn utonięć są
jednak mniej romantyczne. Wg nich topielce obrazować mają zjawisko prądów
rozrywających odpowiedzialnych za wiele nieszczęśliwych utonięć.
MORZECE (Morzeczki, Wodnice, Syreny, Faraonki, Morskie Panny)
Kaszubskie syreny. Najbardziej tajemnicze przedstawicielki
morskiej krainy. Są to piękne pół dziewczyny- pół ryby. Mają śnieżnobiałą
skórę, długie złociste włosy, zielone oczy, koralowe usta, a zamiast nóg mają
płetwy lub rybi ogon. Noszą obcisłe stroje z rybich łusek, naszyjniki z
bursztynu i wianki z powojów na głowie. Rzadko wychodzą z morza, jeśli już to
na bezludne plaże, gdzie się wygrzewają na słońcu i rozczesują swoje włosy. Nocami
śpiewają melancholijne pieśni. A, że potrafią pięknie śpiewać, morze wtedy
delikatnie faluje i pięknie szumi. Syreni śpiew potrafi być jednak również niebezpieczny.
Morzece są to bowiem pokutujące dusze rozpustnic towarzyszących wojsku
egipskiemu goniącego Żydów przez Morze Czerwone, które zostały przez nie
pochłonięte. Część syren przedostało się do Morza Bałtyckiego. Z racji
doznanych krzywd syreny nienawidzą mężczyzn , których wabią hipnotyzującym
śpiewem i swoimi wdziękami następnie ich topiąc. Szczególnie narażeni na działalność
morzec są rybacy. Jednak zdarzają się też relacje mówiące o życzliwym podejściu
syren. Wśród rybaków istnieje wierzenie mówiące o tym, iż gdy morzeca wypłynie
naprzeciwko kutra świadczy to o tym, że połów będzie udany, jednak gdy rybacy
ujrzą ją z zaplecionymi na głowie rękoma oznacza to szkodę lub niepowodzenie.
Człowiek może odczarować morzecę i uwolnić jej duszę. Znanych jest wiele pomorskich
opowieści o syrenach - o Zielenicy z Trzęsacza o zielonych włosach (znaleziono
ją w sieciach rybackich, umieszczono w chrzcielnicy, gdzie zmarła, a następnie pochowano
na cmentarzu, który później został pochłonięty przez morze, a raczej przez
Goska, który chciał odzyskać swoją morzecę), o syrenie lubieńskiej, dąbskiej, z
Rowów (nocą podpływała do brzegu Łupawy i podkradała płukane sieci rybackie i
pranie), z Wolini (kąpała się tu w bajorku), z Kraśnika Koszalińskiego, (w
południe w czwartki i niedziele wychodziła z bagien pospacerować po lesie), z
Kołobrzegu ( jeszcze na początku XX wieku topiła młodzieńców u ujścia Parsęty
do morza), z Unichowa (pożyczyła chłopu garnek, którego nie oddał i nie odczarował
syreny), czy z Damna (poprosiła napotkanego mężczyznę o kupno butów za
odliczoną kwotę pieniędzy, który jednak utargował się z szewcem co spowodowało
rozpacz syreny, gdyż niespełnienie warunku przedłużyło jej pokutę o kolejne 900
lat do czasu kolejnej próby). Jak widać syreny nie zawsze mieszkały w samym
morzu, ale także w przybrzeżnych bajorkach i rzekach. Na Kaszubach zamieszkała między
innymi syrena o imieniu Jurata. Nasuwa się tu podobieństwo do litewskiej legendy
o Juracie - królowej czetlic (litewskich syren). Kaszubska Jurata bardziej niż morskimi
sprawami interesowała się życiem ludzi. Lubiła podglądać rybaków przy pracy.
Jeden z nich robił na niej szczególne wrażenie. Wreszcie spotkała się z nim, a
syrena i rybak zakochali się w sobie. Gdy Gosk dowiedział się o tym popadł w
gniew, wywołał sztorm i zatopił rybaka. Zrozpaczona Jurata wyłowiła jego ciało
i pochowała na rozewskim brzegu. Nad jego grobem wylała morze łez. A każda jej
łza zamieniała się w bursztyn. Gosk z tego bursztynu zbudował na dnie morza
piękny pałac dla Juraty by ukoić jej ból. Jednak Jurata wypowiedziała
posłuszeństwo Goskowi. Władca morza popadł kolejny raz w gniew i potężną falą
zniszczył pałac rozsypując go w drobne kawałki. I tak do dzisiaj morze podczas
sztormów wyrzuca kawałki tego bałtyckiego złota na brzeg. Miejsce, gdzie
pochowany został rybak zostało z czasem nazwane Juratą na cześć syreny. Co
stało się z samą Juratą nie wiadomo. Być może jest ona również bohaterką
kolejnej legendy. Morzece były bowiem dawniej widywane także w rejonie Gdyni. Zachowało
się podanie pochodzące z czasów między VII a XII wiekiem kiedy to Oksywie było
grodem. Pewnego dnia do jednego z wojów, który wyruszył w podróż swoją łodzią
podpłynęła morzeca i ostrzegła go, iż z północy nadciąga wróg. Dzięki temu
ostrzeżeniu gród był przygotowany do walki. Ponadto morska panna podsłuchując obozowisko
wroga zdradziła wojowi wszelkie ich plany. Jednemu z agresorów udało się wykryć
zmowę syreny z wojem, jednak został on utopiony przez morzecę podczas kąpieli
następnego dnia. W efekcie gród nie został zdobyty, a wróg musiał odpłynąć. Po
ustaniu działań wojennych wojownik spotykał się z morzecą aż wreszcie przy
dźwięku śpiewów jej sióstr wypłynął na głębie, gdzie został przez nie pochłonięty.
PODLODNIK
Zimowa odmiana morzkulca. Mieszka na dnie w kryształowym
zamku. Latem dorzuca do pieca bryły lodu aby się ochłodzić. Na co dzień żywi
się rybami, jednak gdy woda zamarznie, co nie zdarza się zbyt często, poluje
wtedy na swój przysmak, czyli ludzi. Wg niektórych wierzeń bywa, że podlodnik
wspiera wędkarzy zapędzając ryby do przerębla. Częściej jednak wciąga ludzi, a
zwłaszcza dzieci pod lód. Wabi on je bąbelkami pod lodem sprowadzając do
przerębla lub na cienką warstwę lodu. Strasząc dzieci podlodnikiem starano się
uzmysłowić im jak niebezpieczne są zabawy na niepewnym lodzie.
KLABARETNIK
Opiekun marynarzy mieszkający na dużych statkach pod ich pokładem. Postać znana nie tylko na Kaszubach, ale także w folklorze germańskim. Z reguły jest niewidzialna, jednak zdarza się, że ujawnia się w określonych sytuacjach. Można ją na przykład zobaczyć o północy w kluzie kotwicznej. W innym przypadku spotkanie z klabaretnikiem najczęściej wróży śmierć lub wielkie niebezpieczeństwo. Kto go widział opowiadał, że pojawiał się pod postacią karła w ubraniu szypra. Ubraną miał czerwoną kamizelkę, białe spodnie, okrągły kapelusz, a w ręku trzymał drewniany młotek, który zazwyczaj służy mu do uszczelniania poszycia statku. Wyjaśniać to ma odgłosy pukania dochodzącego z wnętrza statku, które czasami słyszą marynarze. Klabaretnik uderza także swym młotem gdy jest rozłoszczony. W czasie sztormu występuje natomiast pod postacią błękitnego ognika wskazując bezpieczną drogę do portu. Klabaretnik wynagradza uczciwych żeglarzy, marynarzy i rybaków, pomaga im w pracy, ostrzega przed niebezpieczeństwami, chroni przed roztrzaskaniem się o skały, czy wypłynięciem na mieliznę. Nienawidzi jednak leni i osób łamiących prawa morskie, których karze poprzez uciążliwe złośliwości takie jak wyjadanie jedzenia, podkładanie nogi, niszczenie pracy, a czasem po prostu poprzez bicie. Klabaretnik to prawdopodobnie pokutująca dusza nieochrzczonego dziecka, które pochowane zostało w ziemi, gdzie później wyrosło drzewo, z którego następnie zbudowano statek. Klabaretnik rzadko opuszcza statek, istnieją jednak przekazy mówiące o tym, iż pojawiał się czasem w portowych miastach. Postać ta znana jest również wśród marynarzy gdyńskich. Pojawiała się ponoć na Darze Pomorza, gdzie została przyuważona w kluzie kotwicznej. Legenda o klabaretniku stała się motywem wykorzystywanym w wielu rodzinnych warsztatach odbywających się na tym muzealnym żaglowcu.
BIBLIOGRAFIA
- D. Kalinowski, Bestiariusz Pomorski , Gdynia 2018
- W. Vargas P. Zych, Bestiariusz Słowiański cz.1 i cz.2, Olszanica 2012 i 2016
- A. Labuda, Bògòwie i dëchë naj przodków, Wejherowo 2008
- R.Ostrowska i I.Trojanowska Bedeker kaszubski, Gdańsk 1974
- J. Mamelski, Legendy kaszubskie, Gdynia 1999
- L. Heyke, Podania Kaszubskie, Kościerzyna, 1931
- Przewodnik syrenkowy, Lokalna Organizacja Turystyczna Ustka i Ziemia Słupska, Ustka 2020
- J. Samp, Morzeczka czyli syrena w: Pomerania 4/1984
- http://www.akademiakolberga.pl/project/pomorze/
- https://kaszebsko.com/historia.html
Panie Marcinie, prowadzi Pan bardzo ciekawą stronę, proszę o kontakt na maila a.olkowska@trojmiasto.pl, pozdrawiam serdecznie, Alicja Olkowska, portal Trojmiasto.pl :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity klimat blogu, i bardzo cenna wiedza. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń